Tytuł: Maybe someday
Autor: Colleen Hoover
Wydawnictwo: Otwarte
Ilość stron: 363
Seria/cykl: -
On, Ridge, gra na gitarze tak, że porusza każdego. Ale jego utworom brakuje jednego: tekstów. Gdy zauważa dziewczynę z sąsiedztwa śpiewającą do jego muzyki, postanawia ją bliżej poznać.
Ona, Sydney, ma poukładane życie: studiuje, pracuje, jest w stabilnym związku. Wszystko to rozpada się na kawałki w ciągu kilku godzin.
Wkrótce tych dwoje odkryje, że razem mogą stworzyć coś wyjątkowego. Dowiedzą się także, jak łatwo złamać czyjeś serce...
Kilka słów o autorze
Colleen Hoover to amerykańska pisarka, autorka poruszających powieści obyczajowych i romansów. Zaczęła pisać dla przyjemności. Ponieważ jej książki zostały docenione, zrezygnowała z etatu pracownika socjalnego i zawodowo zajęła się pisaniem.
Bohaterowie
Co ja Wam mogę tu napisać... większość z Was pewnie czytała Maybe someday i ma pojęcie, cóż to za bohaterowie występują w książce :D A byli oni... realistyczni, to na pewno. Nie wydawali się sztuczni ani papierowi; dysponowali całą gamą cech charakteru, przez co nie można ich również określić mianem jednowymiarowych. W powieściach NA bardzo cenię sobie właśnie taką kreację bohaterów i cieszę się, że się nie zawiodłam. Przechodząc konkretnie do Sydney, czyli głównej bohaterki - tak średnio ją polubiłam. Ona ciągle płakała, naprawdę. W połowie książki mogłam już tylko przewracać na to oczami. Ridge (strasznie nie podoba mi się to imię) to bardzo fajny chłopak. Nie został przedstawiony tak jak wszyscy, jeśli wiecie, o co mi chodzi, jego kreacja była inna. Nie chodzi mi też o to, że był głuchy, ale ogólnie - o całokształt. Nie jestem pewna, czy został moim książkowym mężem, ale gdybym go spotkała, to na pewno nie odrzuciłabym xD I oczywiście pokochałam bohaterów drugoplanowych - szczególnie Warrena i Bridgette - to była szalona para, ale z ciekawością śledziłam jej losy :D
Fabuła
Co do fabuły mam jednak sprzeczne uczucia. Z jednej strony byłam pod wrażeniem ładunku emocjonalnego - było go sporo i nie mam pojęcia, jak autorce udało się tak pięknie wszystko opisać, tak bardzo tchnąć w tekst uczucia, ale z drugiej czasami denerwowała mnie ta sytuacja - Sydney/Ridge/Maggie. Ridge kocha jedną, ale drugą też kocha. Zostało to przedstawione w dość niesztampowy sposób, ale nie zmienia to faktu, że był to element irytujący mnie. I cały czas bałam się wyboru Ridge'a, bo choć Maggie całkiem polubiłam, to od razu widać chemię pomiędzy nim i Sydney, ale nie powiem Wam, czy moje obawy były słuszne :D Ciekawym dodatkiem (że tak powiem) była oczywiście muzyka. Piosenek nie słuchałam na bieżąco, bo nie mogłam odtworzyć żadnego utworu, ale żałuję, bo pewnie dodawały uroku i specyficznego klimatu. Nie czytałam chyba jeszcze książki, która tak bardzo zajmowałaby się tym wątkiem i przypadło mi to do gustu. Szczególnie, że Ridge był głuchy - tym ciekawsze się to wydawało.
Kilka słów na koniec
Chciałam wspomnieć o jednej rzeczy - o żartach, jakie bohaterowie sobie robili! To było coś genialnego, strasznie mnie to śmieszyło! I tu przechodzimy do kolejnego punktu - humor! Występował i to w sporych ilościach! Tak bardzo nie lubię, gdy książka jest pozbawiona humoru, ale z całą stanowczością nie można tego powiedzieć o Maybe someday. Styl autorki jest przyjemny, naładowany emocjami, które sączą się z kartek. Narracja jest podzielona na perspektywę Sydney i Ridge'a, czyli coś, co lubię i powiem Wam, że wolałam narrację Ridge'a :D
Podsumowując - Maybe someday to wspaniała powieść o miłości, pokręconej, trudnej, ale pięknej miłości. Książka jest naszpikowana emocjami i nie da się ich nie odczuwać. Troszkę co prawda irytował mnie trójkąt miłosny, a choć brzmi to tak łatwo - w Maybe someday nie był on łatwy, sytuacja była bardzo skomplikowana i nie mogłam się doczekać, by poznać, jak to wszystko się zakończy.
Jeśli lubicie powieści tego typu, a Maybe someday z jakiegoś powodu nie czytaliście - to radzę Wam szybko nadrobić stratę!
Ocena: 8/10
Książkę przeczytałam dzięki Justyśce, organizatorce Book Touru i cieszę się, że mogłam wziąć udział! ^_^ ^_^
Bardzo jestem zaskoczona Twoją oceną, ponieważ spotykam się z o wiele wyższymi notami, sama również dałam jej 10/10. A ten trójkąt to jedna z najlepszych akcji w całej książki, przynajmniej książka pod tym względem nie jest tak bardzo podobna do innych, bo tutaj mamy tak skomplikowaną sytuację, że Ridge kocha je obie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko.
In my different World
No ja wiem właśnie, że to jest skomplikowana sytuacja... ale nic nie poradzę, że mnie trochę irytowała :/
UsuńA moja ocena wcale nie jest taka niska przecież :D
Uwielbiam twórczość Collen Hoover i muszę wreszcie wrócić do jej książek, bo brakuje mi właśnie jej wspaniałych powieści <3
OdpowiedzUsuńTo była moja właściwie druga książka tej autorki, ale pierwsza oficjalna xD (jedną czytałam kiedyś w nieoficjalnym tłumaczeniu). I na razie lubię jej książki, ale nie uwielbiam :P
UsuńNo to wracaj, w końcu teraz masz na to dobry czas - wakacje :D
Wiesz chyba, co ja sądzę? :D Never :D
OdpowiedzUsuńAle fakt - humor to element obowiązkowy w książkach no! :D
Bardzo dobrze wiem, co myślisz xDD
UsuńDokładnie! :D Humor musi być :D
Kurcze! Tyle wspaniałych opinii, zachwyconych czytelników - i ty kolejna! A ja dalej nie mogę się przełamać i sięgnąć po tę książkę. Nie jestem wielką romantyczką i właśnie dlatego troszkę się obawiam "Maybe Someday" :/
OdpowiedzUsuńNo wiesz, jak Ci nie po drodze z tym gatunkiem, to przecież nie musisz czytać :D :P
UsuńJeszcze nic tej autorki nie czytałam :( Mam nadzieję, że wkrótce to nadrobię!
OdpowiedzUsuńTrzymam więc kciuki! ^_^
UsuńHah, ostatnio recenzowałam tę książkę również u siebie. ;D Cenię sobie Maybe Someday, ale nie rozumiem aż takich zachwytów. Lekka, przyjemna lektura na lato, to z pewnością. Najbardziej spodobało mi się, że bohaterów połączyła pasja - muzyka. Teraz jeśli ktoś mnie pyta o książki, w których występuje muzyka, czy miłość do niej, pierwsza myśl to MS. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Natalia z natalie-and-books.blogspot.com/
Mnie pewnie też MS będzie wtedy przychodzić na myśl :D I zgadzam się - MS to lekka, przyjemna lektura! ^_^
UsuńCiągle słyszę o tej książce. "Jest świetna/cudowna/kocham/bardzo dobra". I co ja mam teraz powiedzieć, kiedy tak ładnie się o niej wypowiedziałaś - a mnie odstraszają romanse, a szczególnie takie, w których są 'trójkąty'? xd
OdpowiedzUsuńHumor w książkach obowiązkowy!
Pozdrawiam serdecznie :D
Humor obowiązkowy! :D
UsuńCóż, nie wszyscy muszą być wielbicielami romansów xD
Uwielbiam książki tej autorki, ale tej jeszcze nie przeczytałam. Na wakacjach muszę koniecznie nadrobić zaległości.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
zapoczytalna.blogspot.com
Ach, wakacje to taki świetny czas :D
UsuńWedług mnie ta historia jest idealna i będę do niej wracać wiele razy <3
OdpowiedzUsuńCzytałam Ugly love tej autorki również w ramach Book Touru. I mam nadzieję, że niebawem po inną książkę tej autorki sięgnę. Na półce już Hopeless czeka :)
OdpowiedzUsuńHopeless w sumie nigdy nie planowałam czytać, ale może kiedyś się z zmierzę z tą książką i zobaczymy, co wyjdzie z tego spotkania :D
UsuńUgly Love i Maybe Someday to jak na razie jedyne książki tej autorki, które uwielbiam. Hopeless średnio mi się podobało, a po resztę boję się sięgać :/.
OdpowiedzUsuńHopeless nie czytałam, ale Ugly love też mi się podobało ^_^ Ja chciałabym kiedyś przeczytać inne książki autorki ;)
UsuńTo chyba moja ulubiona książka z tych Hoover :> Była idealnie wyważona i wg mnie niemal wszystko było idealne :>
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://secretsofbooks.blogspot.com/
Większość pewnie czytała, ale ja niestety nie, ale po przeczytaniu tej recenzji mam zamiar. Po prostu muszę przeczytać :D Pozdrawiam i czekam na kolejną recenzję ♥
OdpowiedzUsuńhttp://nastolatka-marzycielka.blogspot.com
Uwielbiam twórczość tej autorki i kocham też tę książkę :) Podobała mi się fabuła, kreacja bohaterów, humor, ale i wzruszenie, które pani Hoover funduje. Po prostu genialne.
OdpowiedzUsuńKocham książki Colleen całym sercem a Maybe Someday to chyba najlepsza, jaka kiedykolwiek wyszła spod pióra tej pani. Uwielbiam, gdy w książkach są teksty piosenek, a ta była nimi wręcz naszpikowana :D
OdpowiedzUsuńBuziaki, Lunatyczka
Teksty piosenek były super <3
UsuńDla mnie z kolei ten trójkącik miłosny był najmniej irytujący z jakim kiedykolwiek się spotkałam. W końcu to nie główna bohaterka dokonywała oczywistego wyboru xD
OdpowiedzUsuńHah, no cóż, to akurat racja, taka miła odmiana :P
UsuńZaczęłam czytać "Maybe Someday" chyba rok temu i do teraz nie skończyłam. Było w niej coś... Coś, co mi przeszkadzało. XD
OdpowiedzUsuńAle w ostatnio coraz częściej się do niej przekonuje. Ta świadomość, że przerwałam ją w połowie mnie zabija. Nie mogę sobie tego darować.
Chyba poświęcę moje kieszonkowe i w końcu sprawie sobie jeden egzemplarz by móc skończyć przygodę.
Jestem w stanie zrozumieć, że coś Ci przeszkadzało :D Ja po czasie nie jestem właściwie zachwycona tą książką, było ok, ale bez szału xD A ogólnie rozumiem potrzebę dokończenia powieści, bo ja nie lubię zostawiać ich nieprzeczytanych! :D Tylko tych naprawdę złych, męczących i nudnych nie kończę xD
Usuń