sobota, 27 maja 2017

Żniwiarz. Pusta noc - Paulina Hendel


Tytuł: Pusta noc 
Autor: Paulina Hendel
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Ilość stron: 431
Rok wydania: 2017 (Polska)
Seria/cykl: Żniwiarz - część pierwsza

Na pierwszy rzut oka Magda jest zwykłą dwudziestolatką. Czas wypełnia jej praca w małej księgarni oraz obowiązki domowe. To jednak tylko pozory, gdyż w wolnych chwilach, zamiast spotykać się z rówieśnikami, Magda tropi upiory rodem ze słowiańskich wierzeń. Na dodatek jej wuj jest żniwiarzem, czyli jedną z niewielu osób, które potrafią odesłać martwców tam, skąd przybyli. 


Bohaterowie
Bohaterów w Pustej nocy nie ma aż tak dużo, idzie bardzo łatwo ich zapamiętać i bardzo łatwo rozróżnić, ponieważ każdy z nich jest inny. Paulina Hendel zadbała o różnorodność, a kreacja jej postaci jest konsekwentna - mają wady i zalety, ich cechy charakteru nie zmieniają się jak w kalejdoskopie. Do tego uważam, że porwała się na trudne zadanie związane ze żniwiarzami - ale nie będę tego dokładnie wyjaśniać, bo to ciężkie do wyjaśnienia, a do tego jeszcze ktoś uzna to za spoiler. Przechodząc do konkretów - główna bohaterka, Magda, była upartą dziewczyną, która często stawiała na swoim, była jednak przy tym wesoła i sympatyczna, i nieco naiwna również. Na moje całkowite uznanie zasługuje też Feliks, wujek (a może jednak kuzyn?) Magdy, który był żniwiarzem i często sypał sarkazmem i złośliwościami jak z rękawa... Nie mogłabym nie wspomnieć nic o czarnym charakterze, Pierwszym! Wiecie (lub nie), że nie przepadam za czarnymi charakterami, ale tym w Pustej nocy jestem po prostu zachwycona. Miał jasną, mocną motywację, trwał przy niej cały czas i był w stanie zrobić wszystko, by osiągnąć to, czego chce. Został jeszcze Mateusz... Do niego od początku sceptycznie podchodziłam i jestem neutralnie nastawiona do jego osoby SPOILER od razu wiedziałam, że ma coś wspólnego z Pierwszym! najpierw myślałam, że to potępieniec, ale później to wykluczyłam (wiecie, ten zapach xD) i obstawiłam Pierwszego. strasznie łatwo było to przewidzieć KONIEC SPOILERA


Fabuła
Ciężko mi określić fabułę. Nie chodzi o to, że się nic nie działo, ale szybką akcją bym tego nie nazwała, co wyjątkowo nie stanowi dla mnie wady. Paulina Hendel nieśpiesznie opisywała świat przez siebie stworzony i równie nieśpiesznie wciągała do niego czytelnika. Początkowo Pustą noc czytałam z zainteresowaniem, a dopiero później słowiański klimat całkowicie mnie pochłonął. Świat przedstawiony, świat nawich (tych wszystkich słowiańskich stworzeń), został ciekawie i wyczerpująco wykreowany. Pierwszy raz czytałam książkę z wątkiem słowiańskim i polubiłam to. Niektóre stworzenia są naprawdę straszne, a autorka nie szczędziła nam opisów. Istotną rolę pełnią też żniwiarze, osoby, które mogą nawich odsyłać z powrotem do ich świata. Paulina Hendel wykonała naprawdę dobrą robotę przy ich kreacji, o czym zresztą też już mówiłam akapit wyżej. Pomiędzy opisem świata przedstawionego, walk z nawimi, życia Magdy i Feliksa, nie zabrakło miejsca na tajemnicę, intrygę - wszystko za sprawą Pierwszego. Nasi bohaterowie starają się odkryć, co się dzieje i są to niebywale interesujące poszukiwania. Do tego dochodzi również wątek miłosny, którego nie zostałam fanką - według mnie, nie było czuć chemii między bohaterami. Jedyne, co mnie raziło w oczy - to przewidywalność. Brakowało mi jakiegoś zaskoczenia...


Kilka słów na koniec
W książce panuje niesamowity klimat - klimat słowiańskich stworzeń, niebezpieczeństwa i tajemnicy. Niektóre fragmenty Pustej nocy (głównie dotyczący nawich) były straszne i potem bałam się, że coś takiego przyjdzie do mnie w nocy xD Ale to ja jestem strachliwa, więc większość z Was zapewne coś takiego nie przerazi. Styl autorki był baaardzo przyjemny, młodzieżowy, a opisy mniej-więcej równoważyły się z dialogami. Całość bardzo szybko się czyta. I jeszcze to cudowne wydanie! Okładka jest przepiękna, w środku też jest wszystko zadbane. Jedyne, o co mogłabym się przyczepić - to długie rozdziały, bo jestem fanką tych krótkich. Narracja jest natomiast trzecioosobowa, w czasie przeszłym. I jeszcze jeśli chodzi o humor - i na niego czasem znalazło się miejsce, więc bardzo się cieszę. 
Żniwiarz. Pusta noc to klimatyczna książka, którą szybko się czyta. Choć akcja nie pędzi, jest prowadzona w swoim tempie - i czytelnik się nie nudzi. Bohaterowie natomiast zostali wykreowani konsekwentnie i różnorodnie. 
Polecam! 


JEDNYM SŁOWEM
Fabuła: słowiańska
Bohaterowie: różnorodni i konsekwentni
Początek: intrygujący
Zakończenie: chcę-drugą-część

Ocena: 8/10

Czekam na Wasze przemyślenia i skojarzenia dotyczące książki w komentarzu! :D
Wszystkie zdjęcia w tym poście są mojego autorstwa.

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona!

sobota, 20 maja 2017

Jak Meredith ocenia recenzje?


Pomysł na ten post zrodził się w mojej głowie już dawno temu, bo dawno temu powinnam tę kwestię wyjaśnić. Poprzez słowo "ocenia" w tytule posta mam na myśli ocenę cyfrową, od 1 do 10. Chciałabym Wam przybliżyć mój tok rozumowania, ponieważ wystawianie przeze mnie oceny zwykle nie ma zbyt dużo wspólnego z recenzją, chyba że spojrzy się na to przez pryzmat tego, co mam zamiar przedstawić Wam poniżej. Moja własna, dziwna skala oceniania.

1


Nie wystawiam tej oceny... nigdy? Serio, nie wiem, jak książka musiałaby być zła, żebym dała jej 1 (lektury się nie liczą, choć nawet je rzadko kiedy oceniam na 1). Zawsze dopatruję się jakiegoś elementu, który mi się w książce podoba, więc pozycja oceniona przeze mnie na 1 musiałaby nie mieć żadnego.

2


Witajcie w moim świecie ocealniowym, gdzie 2 nie różni się u mnie od 1... 1 czy 2, dla mnie to bez różnicy xD Ocenę 2 również daję bardzo rzadko, jeśli w ogóle. Gdybym miała kiedyś dylemat (dać 1 czy może jednak 2...), to pewnie kierowałabym się przeczuciem.

3


Tu pojawia się już drobna różnica, aczkolwiek naprawdę niewielka. Ocenę 3 (na blogu jest tylko jedna tak oceniona przeze mnie książka - Córka żywiołu) jestem skłonna dać książce, którą nie dość, że męczyłam, to ani bohaterowie, ani fabuła nie zachwycali. Generalnie irytacja. 

4


Bądźmy szczerzy, w mojej skali oceniania 1-4 prawie niczym się nie różni xD Jeśli więc widzicie, że oceniłam książkę na 4 (albo 3, albo 2), to równie dobrze mogłoby być to 1. A dałam powieści 4 bo tak. Bo przeczucie mi kazało. Intuicja. Nazywajcie, jak chcecie. W mojej karierze blogowej jedną książkę oceniłam na 4 - Piękną katastrofę

5


W tym miejscu dopiero widać znaczną zmianę w moim ocenianiu. Choć nie też aż tak dużą. W książce, którą oceniałam na 5, coś mi po prostu nie przypasowało. Głównie chodzi o to, że się zawiodłam i dostałam coś, czego kompletnie się nie spodziewałam. Najlepszym na to przykładem z pozycji ocenionych przeze mnie na 5 jest Misja 100

6



Ocena 6 pojawia się u mnie nie mam pojęcia z jakiego powodu xD Czasami daję ocenę 6 książce, która średniawo mi się podobała (w kierunku NIE podobała), ale mam takie widzimisie, więc dam 6 (przykład: Panika), czasami 6 daję książce, która była fajną rozrywką i nawet zasługuje na takie 7, ale mam swoje widzimisie i dam 6 (przykład: Dotyk).

7


W ocenianiu książek na 7 staram się znaleźć jakąś regułę, ale jest ciężko xD Nie jest to jednak aż tak chaotyczne jak wystawianie książce 6. 7 dostaje u mnie książka, która mnie nie zachwyciła, nie było wielkiego WOOOOW, ale jednocześnie jest w niej coś takiego, że nie odbieram jej jako złej, gdyż przyjemnie się ją czytało... I nie jest to do końca 'średnia' pozycja xD (tylko czasami) Tak oceniłam, np. Prawo Mojżesza czy The call. Wezwanie.

8



Wreszcie wkraczamy w strefę książek, które mi się bezsprzecznie podobały! Granica między 8-9-10 jest u mnie bardzo, bardzo, bardzo cienka. Ocenę 8 dostaje u mnie książka, która mnie zachwyciła, na myśl o niej mam uśmiech na twarzy, przypominam sobie te wspaniałe chwile z nią spędzone. To po prostu cu-do-wna pozycja. 8 dostał ode mnie m.in. Paragraf 5.

9


Natomiast dla 9 nie wiem, jaka istnieje zasada. To coś pomiędzy 8 a 10, a też nie zawsze. Zdarza mi się ocenić książce na 9, choć w gruncie rzeczy zasługuje na 8. I odwrotnie. (mówiłam, że granica 8-9-10 jest cieniutka xD) Oceniając pozycję na 9, zdarza mi się mieć małego kaca książkowego, jestem zachwycona i oszołomiona lekturą. Na 9 oceniłam, np. Chłopaka na zastępstwo albo Fałszywego księcia.

10



I wreszcie przyszedł czas na 10! 10 niemal zawsze daję książce, po której mam kaca książkowego, żyję tą książką dniami, miesiącami, a nawet latami i cieszę się jak głupia na każdą myśl o niej. 10 otrzyma ode mnie pozycja, w której się zakocham bezsprzecznie i nieodwołalnie. To jest chociażby Saga Księżycowa, seria Lux i Dark Elements, Buntowniczka z pustyni...

Teraz już wiecie, w jaki sposób oceniam książki (no, przynajmniej mniej-więcej, bo niektóre sprawy wciąż są niejasne, nawet dla mnie xD) Cieszę się, że to z siebie wreszcie wydusiłam, a ta jakże tajemnicza tajemnica przestała być tajemnicą xDDD
Chcielibyście może post w stylu 'recenzja od kuchni', w którym opisałabym, jak zabieram się do pisania recenzji? :D To też mi chodzi po głowie od jakiegoś czasu, ale nie wiem, czy w ogóle chcielibyście to czytać. Proszę, koniecznie dajcie znać w komentarzu! ^_^

Iiiiii zmieniłam wygląd bloga!! Jak Wam się podoba? :D Powiem Wam, że ja na razie jeszcze nie jestem do niego przekonana, bo tamten wygląd baaardzo mi się podobał i był jak na razie najlepszy xD Tyle że mi się znudził i postanowiłam poszukać czegoś nowego ^_^ A ten przepiękny rysunek w nagłówku narysowała moja przyjaciółka, jest bardzo kochana <3 Jej cudowne prace możecie podziwiać na jej INSTAGRAMIE <3

sobota, 13 maja 2017

Chłopak z sąsiedztwa - Kasie West

Zdjęcie mojego autorstwa.

Tytuł: Chłopak z sąsiedztwa
Autor: Kasie West
Wydawnictwo: Feeria Young
Ilość stron: 341
Rok wydania: 2014 (ogólnie), 2016 (Polska)
Seria/cykl: - 

Od śmierci mamy Charlie Reynolds przebywa głównie w męskim towarzystwie - ma trzech starszych braci i sąsiada, honorowego członka rodziny. Jest zdeklarowaną chłopczycą i woli grać z kumplami w kosza, niż bawić się w jakieś gierki i flirty. Jednak gdy musi sama zarobić na kolejny ze swoich mandatów za przekroczenie prędkości, nagle ląduje w butiku z eleganckimi ubraniami. I tam nie pozostaje jej nic innego, jak zachowywać się o wiele bardziej kobieco niż do tej pory. Co sprawia, że zaczyna się nią interesować pewien przystojny chłopak…
Wszystkie stresy Charlie odreagowuje wieczorami, gadając przez płot z Bradenem, sąsiadem i przyszywanym czwartym bratem, który zna ją lepiej niż ktokolwiek. Ale nawet się nie domyśla, że Charlie kryje pewną tajemnicę: jest w nim zakochana. I za żadne skarby mu tego nie zdradzi, bo nie chce go stracić.

No nie wierzę!! Mogłam użyć tej książki do rozprawki na maturze xDDD Nie pomyślałam xDD

Bohaterowie

Mam wrażenie, że nie obejdzie się do porównywania do innych powieści Kasie West, ale spróbuję to zminimalizować. Bohaterowie tej książki byli po prostu... ludźmi. Dokładnie tak. Można by ich mijać na ulicy, w szkole, gdziekolwiek. Są zwyczajni, a jednocześnie mają w sobie iskrę i dają się lubić. Kasie West umie tworzyć postacie z krwi i kości i ta pozycja nie jest wyjątkiem. Choć nadal najbardziej lubię tych z P.S. I like you, tych też obdarzyłam sympatią. Charlie, główna bohaterka, początkowo strasznie mnie irytowała. Ją zdecydowanie najmniej lubię w porównaniu do głównej roli żeńskiej w Chłopaku na zastępstwo czy tym bardziej P.S. I like you. Współczułam jej jednak, a kiedy zaczęła się zmieniać, przestała mnie irytować i zaczęłam ją lubić. Ewolucje bohaterów bardzo dobrze Kasie West wychodzą. Braden był przeuroczy! Cudowna postać męska, którą można tylko się zachwycać <3 Muszę jeszcze koniecznie wspomnieć o braciach Charlie - choć byli postaciami drugoplanowymi, zostali dobrze wykreowani i miejscami naprawdę mnie śmieszyli.


Fabuła
Z Chłopakiem z sąsiedztwa wiążę się dziwna historia jej czytania... Zaczęłam ją czytać w lutym, ale przerwałam na ok. 50 stronie. Dlaczego? Jednym z powodów był brak czasu, ale drugim powodem była... moda! Denerwują mnie książki o modzie, ubraniach, makijażu, gdyż takie tematy strasznie mnie nudzą; to zupełnie nie moja bajka. Do pozycji wróciłam zupełnie pod koniec kwietnia, z okazji nocy czytelniczej na Mini Maratonach i skończyłam ją w kilka godzin, moda obecna w książce nawet przestała mnie drażnić. Stanowczo wynagradzały mi to inne wątki: choćby miłosny, który rozwijał się stopniowo i śledziłam go z zapartym tchem i uśmiechem na ustach. To były moje ulubione momenty w tej książce, nie ukrywam, ale zaraz za tym podobały mi się wątki z braćmi, bo jak już wspominałam, potrafiły mnie rozśmieszyć. Ciekawy był też wątek tajemnicy związany z rodziną Charlie, nie powiem, żebym była jakoś zaskoczona, ale stanowiło to uzupełnienie całej fabuły. Swoistą wisienką na torcie był motyw sportu - stanowczo wolałam Charlie-sportowca niż Charlie-pracującą w sklepie, tym bardziej, że mam wrażenie, iż sport jako pasja nie jest często obecny w takich książkach.


Kilka słów na koniec
Pod względem chronologii tych trzech pozycji, Chłopak z sąsiedztwa powstał najwcześniej (ogólnie, czy tylko ja lubię patrzeć na rok wydania książek? :D), jednak tego nie widać. Nie wiem, czy oceniać to na plus, czy nie. Niewątpliwie nie było tu tak optymistycznie i pozytywnie jak w P.S. I like you, a nieco bardziej przygnębiająco, ale Kasie West dobrze sobie radzi, pisząc i w taki, i taki sposób. Ogłaszam wszem i wobec: uwielbiam pióro tej autorki, bo jej lekkość, umiejętność tworzenia wątku miłosnego (i innych wątków też) oraz nie przynudzanie zbędnymi opisami naprawdę do mnie przemawia. Bardzo. Całość czyta się niesamowicie szybko, a fabuła zapewnia emocje - czyli byłam bardzo zadowolona po skończeniu tej lektury. I chociaż Chłopak z sąsiedztwa podobał mi się, nie czuję aż takiej ekscytacji, jak gdy myślę o P.S. i like you, czy nawet o Chłopaku na zastępstwo, dlatego tę powieść oceniam jako tę, którą lubię najmniej.
Podsumowując - Chłopak na zastępstwo to bardzo przyjemna, lekka, miejscami zabawna, a miejscami smutna lektura. Świetni bohaterowie, parę ciekawych wątków przeplatających się ze sobą (tylko ta moda, ughhhh) zapewniła mi parę godzin emocji i radości.
Polecam ^_^

JEDNYM SŁOWEM
Fabuła: bardzo przyjemna
Bohaterowie: zwyczajni, ale fajni
Początek: wątek mody mnie irytował, ughhh (jakbym dziewczyną nie była, kurczę xDchociaż w sprawach mody rzeczywiście nie jestem dziewczyną :x)
Zakończenie: urocze

Ocena: 8/10

Czytaliście? ^_^ Jak wrażenia? ^_^
Nie czytaliście - zamierzacie? Dlaczego tak/nie? ^_^
DZIELCIE SIĘ WSZELAKIMI PRZEMYŚLENIAMI W KOMENTARZU :D

+ ankieta na pasku bocznym nadal czeka na Wasz głos :)

sobota, 6 maja 2017

Pocałunek cienia & Przysięga krwi - Richelle Mead

Recenzja pierwszej części - Akademia wampirów

Recenzja drugiej części - W szponach mrozu



Tytuł: Pocałunek cienia
Autor: Richelle Mead
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Ilość stron: 428
Rok wydania: 2008 (ogólnie), 2010 (Polska)
Seria/cykl: Akademia wampirów - część trzecia







Tytuł: Przysięga krwi
Autor: Richelle Mead
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Ilość stron: 483
Rok wydania: 2009 (ogólnie), 2011 (Polska)
Seria/cykl: Akademia wampirów - część czwarta






Uprzejmie odsyłam Was na Lubimy Czytać, jeśli chcecie poznać opisy książek - Pocałunek cienia i Przysięga krwi. Osobiście uważam, że bardzo spoilerują wcześniejsze części :P

Co to się stało, że recenzuję dwie części razem? Też bym chciała wiedzieć xD To moja wizja xD Stwierdziłam, że jeśli chcę zrecenzować całą serię - którą mam nadzieję dokończyć prędzej lub później - to nie będę tego rozwlekać i tworzyć sto tysięcy osobnych postów. 


Pocałunek cienia czytałam w styczniu, także te parę miesięcy już minęło, ale mam nadzieję, że nie będzie to dla mnie kłopot. Przysięgę krwi skończyłam dziś (to znaczy: 9 kwietnia xD). Wiecie już, że baaaaardzo lubię tę serię, ale czy te dwa tomy nie zmieniły czasem mojego punktu widzenia? Czytajcie, a dowiecie się. 

Zaczniemy od... Rose! Czyli od bohaterów xD Rose jest narratorką i główną bohaterką powieści. Nie jest ona jednoznaczną postacią... ma ona w sobie głębię, czego czasem brakuje bohaterom z innych książek. Do tego ma twardy charakter (ciągle i nieustannie!), niezłomną siłę woli oraz nutkę szaleństwa w sobie. Przez te wszystkie cztery części przeszła przemianę - porównując ją do pierwszego tomu, widzę, że nieco spoważniała i nabrała więcej rozsądku. Oczywiście nie zawsze z niego korzysta, gdyż czasami kieruje się sercem. Chyba dlatego tak ją lubię - pomijając już jej wolę walki, Rose jest wierna swojemu sumieniu, zdaje sobie sprawę z konsekwencji swoich czynów i przyjmuje je bez mrugnięcia okiem. Świetna kreacja postaci.


Natomiast inni bohaterowie... Richelle Mead nie skupiła się tylko Rose. W powieści opisanych zostało parę innych osób, na temat których opinię już wypowiadałam przy okazji recenzji poprzednich tomów. Może pamiętacie, że mówiłam, iż Christian jest moją ulubioną postacią? Już nie xD W tych tomach bardzo stracił na uwadze, chociaż wciąż jest bosko sarkastyczny, ale autorka odsunęła go na dalszy plan. Jeśli chodzi o najlepsza przyjaciółkę Rose - Lissę - miejscami naprawdę mnie denerwowała. Niby taka miła, otwarta i towarzyska, a umie zachować się jak egoistka! Najbardziej to mnie zawiodła na koniec trzeciej części... W czwartym tomie jednak odzyskała część mojej sympatii. Zrewanżowała się xD

A TRZECIA CZĘŚĆ ZŁAMAŁA MI SERCE
TAK TYLKO MÓWIĘ

Tyle już nagadałam się o bohaterach, a to jeszcze nie wszyscy xD Nie moja wina, że są tak fantastyczni, tak realistycznie opisani, że mogłabym mówić o nich godzinami! Czuję, jakby to byli moi dobrzy znajomi, zżyłam się z nimi bardzo. 


Jako przerywnik w moich odczuciach związanych z bohaterami, opowiem trochę o akcji :D Richelle Mead umie ją tworzyć! Dodatkowo ma ona lekkie pióro i (ha, powtarzam się xD) przez jej książki się płynie. Słowo za słowem, zdanie za zdaniem, strona za stroną, aż tu BAM! I koniec książki xD Szczególnie tak miałam przy czytaniu Pocałunku cienia, był bardzo intrygujący od początku, pojawiły się nowe zagadki, ataki strzyg i akcja ruszała pełną parą. Ciągle coś się działo, było ciekawie i zaskakująco. Natomiast jeśli chodzi o ten aspekt w Przysiędze krwi - tutaj było troszkę wolniej. Właściwie to przez pierwsze 200-250 stron nic konkretnego się nie działo... Trochę miałam wrażenie, że autorka próbuje 'zapchać' fabułę na siłę. Jednak później wróciła jej moc i druga część książki dorównywała już trzem poprzednim częściom.

Mówiąc o Akademii wampirów, nie mogę nie wspomnieć o wątku miłosnym :D W trzecim tomie przybrał na sile, ale znów - nie przyćmił akcji. Czytałam o nim z przyjemnością, jestem fanką duetu Rose & Dymitr. Ich więź jest niesamowita, wyjątkowa, a Richelle Mead doskonale oddała uczucia towarzyszące bohaterom. Dymitr jest super! Chociaż w czwartej części... 

CZWARTA CZĘŚĆ TEŻ ZŁAMAŁA MI SERCE


Skoro pojawił się już Dymitr, nie może zabraknąć Adriana xD Obaj są wprost fantastyczni, choć tak różni od siebie! Dymitr jest opanowany, nieco ponury, ale opiekuńczy i taki... że się by chciało go ukraść dla siebie xD Ale Adrian coraz bardziej podbija moje serce... Nieco arogancki i niepoważny, w odpowiednich momentach jednak zachowuje się jak prawdziwy bohater... Trudny wybór xD Ten, kto nie czytał, nie zrozumie xD

Ostatnim aspektem, o jakim chciałam wspomnieć w tej mojej jakże chaotycznej recenzji, są emocje! EMOCJE! Niesamowite jest to, jak bardzo autorka czaruje czytelnika, wciąga go do tego wampirycznego świata pełnego tajemnic, kłamstw, strzyg, niebezpieczeństwa, miłości i paru innych rzeczy... Całą sobą przeżywałam te wszystkie wydarzenia, w jakie bohaterów pakowała Richelle Mead i uwielbiam to. Po prostu uwielbiam. Czytając, można zapomnieć o całym świecie, przejmując się tylko losami bohaterów. Czasem wszytko idzie tak, jak sobie czytelnik przewidział, a czasem autorka rzuca nam w twarz wielka HA! i zaskakuje nas totalnie. 


Akademia wampirów to wielka przygoda. Choć czwarty tom jest nieco słabszy od swych poprzedniczek, nie zawiódł mnie. Ta historia to mieszanka akcji & emocji & świetnie rozwiniętych wątków. I choć nadal mam uprzedzenia do wampirów jako stworzeń nadnaturalnych, w tej serii są naprawdę fajne opisane i podoba mi się to :D Do tego dochodzi świetna kreacja bohaterów, co tylko dopełnia całości. 

POLECAM BARDZO

I pytanie do Was: jeśli czytaliście, chcę poznać Wasze zdanie, odczucia, emocje, wszystko!! Dzielcie się w komentarzu! ^_^ Chętnie się dowiem, czy podzielacie mój entuzjazm do tej serii czy wręcz przeciwnie :D
A jeśli nie czytaliście - macie to w planach? ^_^ 
Jesteście fanami wampirów czy nie bardzo? xD

(Mam nadzieję, że chociaż ktoś przeczytał te moje wypociny i że Was nie zanudziłam :/ sporo o bohaterach dziś było xD)

Maturzyści, żyjecie jakoś? xD Łączę się z Wami!

+ Na pasku bocznym czeka na Was ankieta! Liczę na Wasze głosy ;)

poniedziałek, 1 maja 2017

Buntowniczka z pustyni - Alwyn Hamilton

Zdjęcie mojego autorstwa.

Tytuł:
 Buntowniczka z pustyni
Autor: Alwyn Hamilton
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Ilość stron: 361
Rok wydania: 2016 (ogólnie), 2017 (Polska)
Seria/cykl: Buntowniczka z pustyni - część pierwsza

Bezkresne piaski pustyni przemierzają tajemnicze bestie, w których żyłach płynie czysty ogień. Krążą pogłoski, że istnieją jeszcze takie miejsca, gdzie Dżiny wciąż parają się czarami. Każda noc pośród wydm pełna jest niebezpieczeństw i magii. Jednak osada Dustwalk to zabita deskami dziura, którą nastoletnia Amani pragnie opuścić przy najbliższej okazji.
Buntowniczka wierzy, że dzięki talentowi w posługiwaniu się bronią, uda jej się uciec spod opieki despotycznego wuja. Podczas zawodów strzeleckich poznaje Jina - tajemniczego i przystojnego cudzoziemca, który może jej pomóc w realizacji planów. Amani nie przypuszcza jednak, że jedna ryzykowna decyzja zmusi ją do ucieczki przed armią Sułtana, ramię w ramię ze zbiegiem oskarżonym o zdradę stanu. 


Kilka zdań o autorze
Alwyn Hamilton urodziła się w Toronto. Zanim jej rodzice osiedlili się we Francji, dzieciństwo upływało jej na podróżach pomiędzy Europą i Kanadą. Dorastała w niewielkim mieście, więc z nudów zaczęła czytać i pisać o innych miejscach, polubiła gatunek fantasy oraz bohaterki przebierające się za mężczyzn. 


Bohaterowie
Wiecie co, z powodu zakończenia szkoły nie miałam czasu, by usiąść i napisać recenzję, ale cały czas obmyślałam sobie w głowie, co w niej umieszczę, chciałam to sobie wszystko poukładać, jednak jestem już całe dwa dni po zakończeniu tej (JAKŻE CUDOWNEJ - niech ten epitet wprowadzi Was już w atmosferę tej recenzji xD) lektury, a moje emocje nadal nie opadły i nie wiem, jak mam Wam przekazać to, co się działo w moim umyśle podczas czytania. Bohaterowie Buntowniczki z pustyni byli tacy... wyraziści. Tak, to dobre słowo. Ich obraz bardzo mocno wyrył mi się w pamięci i zapewne tak szybko mnie nie opuści. Choć przyznaję, postacie drugoplanowe mogłyby być bardziej rozwinięte. Nie mówię oczywiście o wszystkich, gdyż mam wrażenie, że Alwyn Hamilton skupiła się tylko na jednej połowie, a drugą potraktowała bardziej po macoszemu. Co do bohaterów z pierwszego planu - to są moi dwaj ulubieńcy! Rzadko kiedy obdarzam aż taką sympatią postacie pierwszoplanowe, a tu proszę! Amani ukradła moje serce już w pierwszym rozdziale, określenie buntowniczka pasuje do niej jak ulał. Wydaje mi się, że nie jest to taki książkowy typ, który występuje w większości powieściach. A może tak mi się tylko zdaje, bo tak bardzo pokochałam zarówno ją, jak i tę książkę. Amani jest uparta, zadziorna i zrobi wszystko, by osiągnąć to, czego chce. To wszystko czasami sprawdzało się do rzeczy, przez które byłam nią lekko zawiedziona, ale paradoksalnie dzięki temu jeszcze bardziej ją polubiłam xD Natomiast Jin, jej towarzysz podróży... och, jego również pokochałam już w pierwszej scenie, w jakiej się pojawił! Cały czas niesamowicie tajemniczy, przy tym trochę taki buńczuczny i po prostu trzeba go poznać osobiście (w sensie poprzez książkę. rozumiecie). Mam tylko nadzieję, że ich charaktery nie przestaną się rozwijać, że w dalszych częściach na niczym nie stracą, bo już teraz pokochałam ich bardzo, bardzo mocno!


Fabuła
Fabuła była taką wstrząsającą mieszanką, że do tej pory nie mogę przestać myśleć o rozgrywających się wydarzeniach (porządny kac książkowy mnie złapał)! Buntowniczka z pustyni to połączenie takiej arabskiej kultury z Dzikim Zachodem (gdzieś nawet przeczytałam, że autorka tym się inspirowała). Pierwszy raz czytałam i o jednym, i o drugim, była to dla mnie prawdziwie nowa i nieznana przygoda, która porwała mnie już od pierwszej strony. Alwyn Hamilton rozbudowała swój świat przedstawiony (tylko mapki mi brakowało!), opierając się na arabskiej kulturze i wplątując w to trochę fantastyki oraz ciekawych, intrygujących stworzeń (np. takich jak Dżiny czy bardzo przeze mnie lubiane Buraqi). Czytając tę pozycję czułam piasek (i to nie tylko dlatego że wydawnictwo dosypało go do koperty, w jakiej przyszła do mnie książka xD) i proch strzelniczy, stało się to dla mnie czymś niemal namacalnym. Do całej fabuły autorka wplotła też legendy i różne opowieści, które później zyskały na znaczeniu. Przeważała szybka akcja, jednak miejsce na parę spokojniejszych chwil też się znalazło (czego nie odczytuję jako wadę, gdyż spijałam każde słowo znajdujące się na kartach powieści). Wątek miłosny też się pojawił, jednak nazwanie go 'miłosnym' to, moim zdaniem, trochę przesada, ja bym go określiła wątkiem zauroczeniowym xD Mam nadzieję, że w następnych częściach się rozwinie <3 W Buntowniczce z pustyni parę razy wyszły na jaw pewne fakty, niekiedy zaskakujące, niekiedy mniej zaskakujące, ale cały czas ciekawe i intrygujące. Wątek buntu, rodziny, ucieczki, walki - tego w tej powieści jest pod dostatkiem. Tak samo jak piasku!


Kilka słów na koniec
Nie wiem, co takiego jest w stylu Alwyn Hamilton, ale od razu mnie porwał. Nie powiedziałabym, żeby czymś się wyróżniał, był całkiem lekki i młodzieżowy. Całkiem możliwe jest to, że tak bardzo przypadł mi do gustu, ponieważ narratorką jest moja kochana Amani, a patrzenie na świat jej oczami to czysta przyjemność. Buntowniczka z pustyni była miejscami zabawna, relacja Amani-Jin stanowiła jeden z elementów tej 'zabawności'. Ogólnie ta relacja była super, czułam bardzo wyraźnie ich więź i wzajemnie przyciąganie i aż miło było o tym czytać. I te emocje podczas lektury! Tylko moja siostra tak naprawdę wie, jak bardzo przeżywałam i pokochałam tę pozycję, bo musiała słuchać moich zachwytów i znosić rozmowy zaczynające się od mojego 'Ta książka jest niesamowita'. Po prostu to, co się ze mną działo, to jakby autorka jakieś zaklęcie na mnie rzuciła, które trwa aż do tej pory!
Podsumowując - Buntowniczka z pustyni nie będzie książką, która się wszystkim spodoba, zdaję sobie z tego sprawę. Jednocześnie Was ostrzegam, żeby podejść do niej raczej na spokojnie, by się nie zawieść, bo z wygórowanymi oczekiwaniami to by mogło się właśnie stać. Mnie jednak urzekła. Bardzo. Pokochałam ją całym serduszkiem, zapewniła mi niezapomnianą przygodę po pustyni i z rewolwerem u boku oraz sporą dawkę emocji. Czekam z niecierpliwością na kolejny tom!!
Polecam bardzo! <3 <3

JEDNYM SŁOWEM
Fabuła: klimaty arabskie & Dziki Zachód
Bohaterowie: brak-mi-słów-by-ich-opisać
Początek: od-razu-przepadłam!
Zakończenie: chcę kolejną część!!!

Ocena: 10/10

Czy ktoś czytał i podziela mój zachwyt?!?!?! Dajcie znać w komentarzu!!

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona! <3