sobota, 30 lipca 2016

Pożegnania - Stanisław Dygat


Tytuł: Pożegnania
Autor: Stanisław Dygat                      
Wydawnictwo: Czytelnik
Ilość stron: 207
Seria/cykl: -

Tuż przed II wojną światową 22-letni chłopak spotyka fordanserkę Lidkę. Młodzi spędzają ze sobą trochę czasu, ale 22-latek wkrótce wyjeżdża. Ta dwójka spotyka się ze sobą dopiero po wojnie, kiedy nic już nie jest takie same.

Jeszcze do niedawna wcale nie wiedziałam, że taka książka w ogóle istnieje, a słysząc opis pewnie bym jej nawet nie przeczytała, ale nadarzyła się okazja. Pomyślałam, że nie szkodzi spróbować i takim oto sposobem tę pozycję mam już za sobą.

Zaczniemy od tych rzeczy, które uważam za minusy. Jest to przede wszystkim styl autora. Od samego początku ciężko mi było się wkręcić w fabułę, przez co książkę wielokrotnie odkładałam. Za każdym razem zabierałam się z nastawieniem, że będzie lepiej... nie było. Sama nie wiem, co mi dokładnie przeszkadzało, styl pana Dygata był po prostu taki... pełen patosu połączony z ironią. W moim odczuciu. O ile ta ironia była jeszcze w porządku, to podniosłość nie za bardzo... Oraz opisy! I przemyślenia bohatera! To drugie zwłaszcza, czasami ciągnące się na kilka stron, bardzo mi się dłużyły. 

Negatywnym aspektem była również dla mnie kreacja bohaterów. Chociaż może nie tyle kreacja, bo ogólnie ich charaktery były dobrze, solidnie nakreślone. Czuło się ich realność. Ale tak naprawdę co z tego, skoro w książce nie znalazłam ani jednego bohatera, którego bym polubiła? Lidka (to fordanserka - tak przy okazji - musiałam sprawdzić w internecie, co to znaczy xD) była dla mnie dziwna od początku i do końca nie zdobyła mojej sympatii. Główny bohater, a jednocześnie narrator powieści, też do końca mnie do siebie nie przekonał (ogólnie to nie wiem, gdzie jest fragment mówiący o jego imieniu, ale Daria mówi, że ma na imię Paweł xD) Podobna sytuacja miała miejsce z postaciami drugoplanowymi - każda coś sobą reprezentowała, ale żadnej nie polubiłam.

Bardzo miłą i pozytywną rzeczą okazał się być natomiast humor. Cieszę się, że występował i to w całkiem dużych ilościach - gdyby nie to, ocena na pewno byłaby niższa. Do tego, nie cechował się on prostotą, był raczej taki... inteligentny, niebanalny. Spodobał mi się :D

Fajne było również to, że fabuły nie mogę określić mianem przewidywalnej. Znalazło się po prostu kilka rzeczy, które mnie bardzo zaskoczyły. Autor niespiesznie opisywał wszystkie wydarzenia, ale pewne sytuacje następowały tak nagle, że musiałam czytać dane fragmenty dwa razy, by potwierdzić, czy aby na pewno wszystko dobrze zrozumiałam :D  

Książka została podzielona na dwie części, nie ma rozdziałów. Narracja, jak już wspominałam wyżej, jest pierwszoosobowa. 

Podsumowując - Pożegnania to całkiem intrygująca książka. Ma w sobie coś specyficznego. Nie urzekła mnie jednak. Na jej niekorzyść przemawiają styl autora i pewne zabiegi, które stosował oraz to, że nie zżyłam się z żadnym z bohaterów. Plusami natomiast mogą być niebanalny humor oraz dość zaskakująca fabuła. 

Ocena: 6/10

A Wy macie jakieś doświadczenia z książką? ^_^

Książka bierze udział w wyzwaniu ABC czytania

środa, 27 lipca 2016

Inside Out Book TAG


Nominację otrzymałam od Kasi :) Dzięki, dzięki! :D Trochę zmieniłam nazwę, bo przemianowałam na angielską, ale jakoś bardziej lubię oryginalny tytuł tej bajki :D I sama wykonałam banerek ^_^ Tym razem :D

RADOŚĆ - czyli książka, która mnie nią napełniła


Żeby to jedna... :D Zaczynając od ostatnio przeczytanych, Kolacja z wampirem, Fałszywy książę, przechodząc do tych dawno przeczytanych jak Zwiadowcy czy Ania z Zielonego Wzgórza :) Tak naprawdę to prawie każda książka napełnia mnie radością, bo to jest coś, co kocham ^_^

ODRAZA - czyli książka, która wywołała w tobie niesmak



Hm. Jakoś nie mogę sobie przypomnieć żadnej takiej książki :o

STRACH - czyli książka, która cię wystraszyła



To było dawno i nie jestem pewna, czy i teraz by mnie przeraziła (chociaż kto wie... xD pewnie gdybym czytała ją po raz pierwszy, to tak by było xD) - Klucz do zaświatów Dana Poblockiego :D

SMUTEK - czyli książka, która wycisnęła ze mnie łzy


Któraś część Ani z Zielonego Wzgórza, chyba Rilla ze Złotego Brzegu... płakałam :(

GNIEW - czyli książka, która mnie najbardziej zirytowała


Pomijając już wszelakie lektury, to była to chociażby Piękna katastrofa. Kiepscy bohaterowie, zbyt szybko rozwijające się uczucie i to durne przezwisko ('gołąbek')... no aż znowu czuję tę irytację :|

A gdzie Bing Bong?! No jak można go było tu nie dać... :/  
I ostatnio jestem leniwa, jeśli chodzi o nominacje, ale zachęcam wszystkich do wykonania! ^_^  

niedziela, 24 lipca 2016

Obca - Diana Gabaldon

Cześć! :) Wróciłam wczoraj z nad morza i już jestem, także powoli zabiorę się za nadrabianie wszystkiego :P I tak przy okazji... mam problem z instagramem i może ktoś mi pomoże. Otóż przy publikacji zdjęcia nie publikuje mi się opis, a do tego żadnego opisu nie mogę edytować :/ Logowałam się na nowo, instalowałam na nowo i nic. Wie ktoś może, jak to naprawić? 


Tytuł: Obca
Autor: Diana Gabaldon                              
Wydawnictwo: Świat Książki
Ilość stron: 710
Rok wydania: 1991 (ogólnie), 2015 (Polska)
Seria/cykl: Obca - część pierwsza

Jest rok 1945. Claire Randall, pielęgniarka pracująca w czasie wojny w szpitalu polowym, wraca z frontu i spędza z mężem wakacje w Szkocji. W czasie spaceru natrafiają na kamienny krąg. Claire dotyka głazu i... zostaje przeniesiona do roku 1743. Nagle zjawia się w świecie pełnym niebezpieczeństw. Dostaje się w sam środek intryg właścicieli ziemskich i knowań szpiegów, które zagrażają się życiu i mogą złamać serce... 


Kilka zdań o autorze
Diana Gabaldon - biolog, ekolog, wykładowca uniwersytecki. Oszałamiającą karierę literacką rozpoczęła przygodowo-historyczną powieścią Obca

Bohaterowie
Od przeczytania tej książki do tej właśnie chwili minęły jakieś dwa miesiące i wreszcie zabieram się za pisanie. Bohaterowie Obcej mieli przez te ponad 700 stron wielkie pole do popisu. Już od początku można wyczuć, że Diana Gabaldon umie pisać i tworzyć dobre postacie. Ich charaktery zostały rozbudowane, a niektóre zakamarki ich duszy poznawaliśmy w trakcie czytania. Było to dobre posunięcie, bo nigdy do końca nie wiadomo było, czego można się spodziewać po danym bohaterze. Claire, główna postać, to przede wszystkim kobieta silna. Jej kreacja zapadła mi w pamięć, polubiłam ją. Ale jeszcze większym bohaterem, którego zapamiętałam, był Jamie. Ach, Jamie... Nie da się go opisać jednym słowem, jego postać trzeba po prostu poznać, bo żadne słowa, których teraz użyję, nie oddadzą charakteru, jaki nakreśliła autorka. Można powiedzieć to też o całej reszcie postaci, nie tylko o Jamiem.


Fabuła
Te 700 stron to naprawdę dużo i bałam się, że autorka później zanudzi czytelnika albo będzie się powtarzać... Nic z tego! Aż do teraz jestem pod wrażeniem konstrukcji fabuły. Akcja została poprowadzona raczej wolno, co nie oznacza, że w żmudny sposób. Tak naprawdę ciągle się coś działo, bohaterowie ciągle mieli różne problemy do rozwiązania. Wątków pojawiło się sporo. Bardzo ciekawa była sama historia - fantastycznie było poczytać o życiu Szkotów w XVIII wieku. Na istotnym planie stał też wątek miłosny - co mnie z początku zdziwiło, bo nie spodziewałam się, aż tak dużego nacisku na ten element. Nie żałowałam jednak, bo, po pierwsze, lubię to, a po drugie, w Obcej został on świetnie poprowadzony, był dość nieprzewidywalny i z iskrą. Różnych wydarzeń na przestrzeni akcji jest multum, mniej lub bardziej ważnych, mniej lub bardziej zaskakujących.   


Kilka słów na koniec
Muszę wspomnieć o stylu Diany Gabaldon - był on bardzo szczegółowy. Opisów pojawiła się cała masa, co czasami stawało się nużące; nie jestem wielkim fanem opisów. Jednak nie był to szczegół istotny, pojawiały się też takie opisy, które szczerze mnie ciekawiły (głownie dotyczące życia w przeszłości). Chciałam Wam jeszcze powiedzieć o samym wydaniu książki - bo nie dość, że to taka obszerna pozycja, to czcionka jest mała! Nie męcząca oczy, ale mniejsza, niż zwykle spotykam. Klimat w Obcej jest cudowny, XVII-wieczna Szkocja sączy się z kartek. I dzięki tej powieści pokochałam Szkocję! Chciałabym teraz na żywo zobaczyć te wszystkie opisane miejsca.   
Podsumowując - Obca to obszerna powieść, ale nie zwracajcie uwagi na jej objętość. To w większości romans historyczny, więc - wątek miłosny gra tu istotną rolę. Akcja prowadzona jest dość wolno, lecz ciekawie, a bohaterowie to chyba największa zaleta tej książki, może zaraz obok pięknej Szkocji, czyli miejsca akcji. 

   Ocena: 8/10

Czytaliście? Jakie macie zdanie? Koniecznie podzielcie się przemyśleniami w komentarzu! ^_^

P.S. Wiedzieliście, że Obca została napisana w 1991 roku? :P

czwartek, 21 lipca 2016

Fałszywy książę - Jennifer A. Nielsen


Tytuł: Fałszywy książę
Autor: Jennifer A. Nielsen
Wydawnictwo: Egmont
Ilość stron: 390
Rok wydania: 2012 (ogólnie), 2013 (Polska)
Seria/cykl: Trylogia władzy - część pierwsza

W pewnej dalekiej krainie zanosi się na wojnę domową. Aby zjednoczyć podzielone królestwo, arystokrata Conner postanawia osadzić na tronie mistyfikatora, udającego zaginionego przed laty księcia. Zmusza do zabiegania o tę rolę czterech chłopców.
Jeden z nich, czternastoletni (prawie piętnastoletni!) Sage, nie ufa Connerowi, ale wie, że zostanie fałszywym księciem to jego jedyna szansa na przeżycie. Konkurenci również się nie poddają. Kolejne dni odsłaniają nowe oszustwa i tajemnice, aż w końcu na jaw wychodzi prawda...


Kilka słów o autorze
Jennifer A. Nielsen zbiera stare książki, uwielbia teatr i uważa, że spokojne popołudnie w górach to chwila bliska doskonałości. Mieszka na północy stanu Utah ze swoim mężem, trójką dzieci i wiecznie ubłoconym psem.

Bohaterowie
Bohaterowie to, moim zdaniem, największa zaleta tej książki! Zostali nieźle wykreowani, z iskrą. Powiedzieć o nich, że są papierowi czy płascy - to grzech! Najlepszy jest Sage, główna postać. Co z tego, że ten chłopak ma niecałe piętnaście lat... jest moim mężem i koniec! Sage to kłamca, oszust i złodziej, a do tego musi zawsze postawić na swoim i ma bardzo buntowniczą naturę. Do tego autorka wyposażyła go w świetne poczucie humoru! Coś mnie ciągnie do takich typów... Ale kiedy przeczytacie tę książkę, to nie uwierzę Wam, kiedy mi powiecie, że choć trochę go nie polubiliście :P Resztą bohaterów nie jestem aż tak zachwycona, jednak to nie oznacza, że byli niedopracowani. Connerowi nie ufałam, Imogenę średnio polubiłam, a Motta mimo wszystko obdarzyłam sympatią. Te imiona pewnie nic Wam nie mówią, bo Fałszywy książę raczej nie jest często czytaną książką, jednak za tymi i jeszcze innymi imionami kryją się indywidualne charaktery. Cieszę się, że mogłam je poznać.


Fabuła
Fabuła natomiast nie jest już aż tak dużą zaletą powieści. Żebyście jednak mnie źle nie zrozumieli - to czytajcie dalej. Jeśli wziąć książkę jako całość i spojrzeć na nią pod kątem przewidywalności, to muszę przyznać, że Fałszywy książę nie był super zaskakujący. Ale nie zmienia to żadnego faktu, że tak naprawdę niczego nie mogłam być pewna, bo przypominam, że Sage to oszust... więc niby było przewidywalnie, aczkolwiek niepewnie. Do tego dochodzi kilka takich mniejszych wydarzeń, których z kolei się nie spodziewałam. Autorka stworzyła bardzo ciekawą fabułę, pełną interesujących zdarzeń, które pochłonęły mnie i czułam się, jakbym sama uczestniczyła w tym wszystkim. Jeśli chodzi o wątek miłosny - to uwaga, ale prawie go nie było! Mówię prawie, bo pojawiły się lekkie zalążki, jednak to nie o to chodziło w tej książce i ten motyw został ledwie tknięty i zepchnięty na daleki plan. I pozostała jeszcze kwestia fantastyki. Ta historia, oprócz tego, że osadzona w fantastycznym, wymyślonym świecie, tak naprawdę nie ma w sobie magii ani czegoś takiego w tym dosłownym znaczeniu. 


Kilka słów na koniec
Wiecie, czym można się cieszyć, co znajduje się na początku powieści? Mapa! Powtarzam się teraz, ale uwielbiam mapy w książkach! Przechodząc do stylu autorki, bardzo przypadł mi do gustu - był prosty, ale nie ubogi, miał w sobie coś takiego, co sprawiło, że Fałszywego księcia pochłonęłam w błyskawicznym tempie. Wspominałam już wcześniej o Sage'u obdarzonym poczuciem humoru - z racji tego w tekście jest go sporo! Śmiałam się jak głupia z tych wszystkich jego odzywek czy przemyśleń... I jest jeszcze ten specyficzny klimat panujący w powieści - oczarował mnie i sprawił, że jeszcze kilku dni po zakończeniu lektury cały czas byłam myślami w Carthya'i (jakkolwiek to się odmienia, nazwa tego państwa jest za trudna xD).
Podsumowując - Fałszywemu księciu mówimy tak! Dobrze wykreowani bohaterowie, w szczególności Sage, fabuła pełna ciekawych zdarzeń (aczkolwiek może wydawać się przewidywalna), duże ilości humoru i jeszcze raz Sage. Zakochałam się! :D

Ocena: 9/10

Nie jestem w posiadaniu drugiej części i nie wiem, czy kiedyś będę. Trochę obawiam się, że kolejny tom zepsuje mi obraz tej historii, jaki mam teraz w głowie. 

Fałszywego księcia jak najbardziej polecam ^_^

Książka została wyczytana w ramach akcji Wakacyjnego wyczytywania ^_^ oraz bierze udział w wyzwaniu ABC czytania

Nie wiem, kto wymyślił to porównanie, ale jest geniuszem! :D 

poniedziałek, 18 lipca 2016

Kreatywny TAG książkowy

Tym razem baner nie kradziony xD

Do tego prześwietnego TAGu nominację otrzymałam od Wiktorii. Dziękuję! ^_^

1. Książka, w której główny bohater/bohaterka ma kolorowe włosy
Było trochę takich postaci, ale pierwsza, która przychodzi mi na myśl to Karou z Córki dymu i kości i jej piękne, niebieskie włosy <3

2. Książka, w której główny bohater/bohaterka potrafi śpiewać, grać na jakimś instrumencie
Hm, myślę o kimś innym niż o Ami z Rywalek, bo to przewidywalnie. Kto tam jeszcze umiał śpiewać? Mam! Ann z niedawno przeze mnie przeczytanego Magicznego kręgu Libby Bray. Nie wiem, jak mogłam o niej zapomnieć, tym bardziej, że ostatnio kończyłam ostatni tom tej trylogii :o

3. Książka, w której główny bohater/bohaterka się nie zakochuje
I tu mogę mieć problem... Po burzliwym rozmyślaniu mam dwóch kandydatów. Jeden dość niepewny - Artemis Fowl (nie do końca pamiętam, czy on na pewno się nie zakochał), a druga kandydatka - główna bohaterka Tańczącej Sarah Rubin (zapomniałam jej imienia o.O Coś na "C") 

4. Książka, która jest oparta na motywie baśni, bajki
No co ja mogę tu dać? No ja nie wiem... Kurczę, czy ja w ogóle przeczytałam taką książkę...?
.
.
.
.
.
.
żart oczywiście xDDD Poczujcie moje poczucie humoru xD 
Saga Księżycowa <3 <3 <3

5. Książka, w której główny bohater jest buntownikiem
Takich książek też było sporo. Chociażby Legenda i Day <3 Albo cudowny Sage z Fałszywego księcia <3 <3 <3 <3 (dziś skończyłam czytać tę książkę)

6. Książka, w której główny bohater ma dziwne imię
Dziwne imiona były właśnie we Fałszywym księciu. No powiedzcie... Sage to nie jest normalne imię. Nie mam pojęcia, jak to przeczytać. Albo Nowa Ziemia, gdzie główna bohaterka nazywa się Pressia. Albo Dobrani i Ky. I to na pewno nie wszystko, gdybym głębiej poszukała, znalazłabym jeszcze parę takich imion :P

7. Książka o skomplikowanym tytule
Bezduszna, Bezzmienna, Bezgrzeszna i Bezwzględna, czyli razem Protektorat parasola. Książki czytałam dobre dwa lata temu, a tę głupią nazwę serii zapamiętałam niedawno i nadal mam problemy z jej wypowiedzeniem (w sensie chodzi mi o Protektorat parasola) :P

8. Książka, która opowiada o kosmosie lub akcja dzieje się w nim
Saga Księżycowa, naturalnie :D
Oprócz tego Misja 100 Kass Morgan

9. Książka, po której przeczytaniu postanowiłaś/eś zmienić się na lepsze
Hm. To jest ciężkie pytanie. Każda przeczytana książka tak naprawdę wpłynęła na mnie mniej lub bardziej, więc nie potrafię w tej chwili jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie :D

KONIEC! :)
POZDRAWIAM Z MOJEGO ŚWIATA ^_^

piątek, 15 lipca 2016

Wayward Pines. Szum - Blake Crouch


Tytuł: Szum
Autor: Blake Crouch                                   
Wydawnictwo: Otwarte
Ilość stron: 333
Seria/cykl: Wayward Pines - część pierwsza


Agent specjalny Ethan Burke przybywa do Wayward Pines w stanie Idaho w poszukiwaniu dwóch zaginionych funkcjonariuszy. Tuż po tym, jak przekracza granice miasta, rozpędzona ciężarówka taranuje jego auto. Burke traci pamięć. Nie wie, kim jest i gdzie się znajduje. Szybko jednak zauważa, że w miasteczku dzieją się dziwne rzeczy, a kontakt ze światem zewnętrznym jest niemożliwy. Ethan ma nowy cel: przetrwać. 

Bohaterowie
Jestem dzień po przeczytaniu książki, gdy piszę te słowa i szczerze mówiąc, ciągle nie wiem, co myśleć. Istotnych bohaterów było kilkoro w tej powieści. Główna postać, Ethan, został dość dobrze wykreowany - wyraziście, konsekwentnie. Był twardy, czasami miałam jednak wrażenie, że aż za bardzo. Reszta bohaterów przewijających się na kartach powieści została chyba mniej dokładnie wykreowana. Zabrakło im jakiejś głębi. Spotkałam się już w literaturze ze stanowczo lepszymi postaciami. Ci tutaj, może z wyjątkiem Ethana, zostali ledwo liźnięci piórem autora, ich charaktery mogę opisać może dwoma słowami.

Fabuła
Fabuła za to - to istny majstersztyk! Dobrze opracowana od początku do końca, logiczna, bez żadnych nieścisłości. Wszystko zaczyna się normalnie, przez pierwsze strony właściwie nic się nie dzieje. Dopiero potem akcja przyspiesza, fabuła coraz bardziej się komplikuje, a główny bohater jest świadkiem bardzo dziwnych rzeczy, czytelnikowi towarzyszy natomiast kompletna dezorientacja. Z każdą stroną akcja coraz bardziej nabiera prędkości, aż wszystko sprowadza się do punktu kulminacyjnego - rozwiązania całej sprawy. Kurczę, ja miałam pewną teorię, zawsze je tworzę. Ale nie trafiłam nawet w najmniejszym punkcie! Chociaż nie, wróć, był pewny punkt, który odgadłam; niezbyt istotny punkt. Rozwiązanie mnie zadowoliło i kupuję je absolutnie. Bardzo pomysłowe.

Kilka słów na koniec
Szum to dość dziwna, pokręcona książka. Klimat powieści jest bardzo specyficzny - mamy małe, urokliwe miasteczko, które zachwyca oko. Jest w nim jednak coś złowrogiego... Styl autora odebrałam jako... treściwy? Brakowało tu zbędnych opisów, górowała akcja i mnie się to podobało. Narracja była natomiast trzecioosobowa. Do tego książkę bardzo szybko się czyta, nie mogłam jej w ogóle odłożyć, gdyż strasznie mnie ciekawiło zakończenie.
Podsumowując - Szum to powieść przepełniona dziwnymi zjawiskami. Choć kreacja bohaterów trochę leży, fabuła niemal wszystko wynagradza. Jest ciekawa i wciągająca, a zakończenie bardzo mnie usatysfakcjonowało.    

Polecam ^_^
Ocena: 7/10

I UWAGA, LUDKI! Jutro wyjeżdżam, nie będzie mnie przez tydzień :) Posty powinny się pojawiać w ciągu tygodnia, z auto publikacji :D 

wtorek, 12 lipca 2016

Legenda. Patriota - Marie Lu #3




Tytuł: Patriota
Autor: Marie Lu
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Ilość stron: 346
Seria/cykl: Legenda - część trzecia i ostatnia

UWAGA NA OPIS, SPOILERY!

Wydaje się, że upragniony spokój w Republice w końcu nadchodzi. 
Jednak nie na długo.
W Koloniach wybucha groźna epidemia. Republika musi dostarczyć antidotum, inaczej zostanie zaatakowana.
June ma przekonać Day'a, by poświęcił to, co dla niego najważniejsze.
Nic już nie będzie takie, jak wcześniej.


Szczerze mówiąc, to nie wiem, od czego zacząć. Piszę tę recenzję wyjątkowo od razu po przeczytaniu, więc brakuje mi czasu na ułożenie sobie wszystkiego w głowie.

Na pewno nie jestem tak bardzo pod wrażeniem, jak po lekturze Wybrańca. Nie do końca wyczuwam, gdzie jest różnica. Patriota obfitował w akcję na podobnym poziomie w porównaniu z częścią pierwszą i drugą. Marie Lu ciągle dysponuje logicznym spojrzeniem i umie tę logikę wpleść do fabuły. Sama fabuła była ciekawa, wciągająca i tak skonstruowana, że od razu chciało się wiedzieć, co dalej. Teraz jednak, gdy to piszę, dotarło do mnie, czego mi tutaj zabrakło - jakiegoś zaskoczenia. W Rebeliancie autorce się to udało, w Wybrańcu poczułam się nawet zaszokowana, a w Patriocie jakoś nie bardzo. Chyba że chodzi o samo zakończenie, ale o nim później.


Myśląc o bohaterach, też czuję się niejako rozczarowana. Pamiętacie, jak w recenzji Wybrańca mówiłam o zżyciu się z postaciami? W ostatnim tomie nie miałam tej więzi. Nie mówię od razu, że bohaterowie mi zobojętnieli, ale tym razem bardziej z zainteresowaniem i lekką nutką emocji przyglądałam się ich losom, a wcześniej te wrażenia były dużo mocniejsze, silniejsze. Co do samej kreacji - nie podupadła, ale też nie ewoluowała, pozostała taka sama.

Chciałabym wspomnieć krótko o mapie. Cudowna! Mówiłam Wam, że uwielbiam mapy?! Tym razem nie mieliśmy mapy tylko Ameryki Północnej (jak w Wybrańcu), a mapę całego świata! Bardzo fajny dodatek!


Kiedy już myślę o całym świecie - w recenzji poprzedniej części wątpiłam, czy w Patriocie usłyszymy coś o reszcie świata. W tym punkcie się myliłam! Marie Lu pisze co nieco o Antarktydzie, fragment ten czytałam z wielką fascynacją.

Książce ciągle brakuje wyraźnego humoru. Pojawił się raz czy dwa, ale to dla mnie za mało.

I na sam koniec recenzji muszę koniecznie wspomnieć o zakończeniu. Marie Lu nie poszła na łatwiznę, moim zdaniem i stworzyła intrygujący koniec. Przede wszystkim mocno mną wstrząsnął i kupuję go w 100 %.


Podsumowując - mam za sobą już całą trylogię Legenda. Smutno mi, że poznałam już wszystkie losy bohaterów i nie przeczytam nic nowego z ich świata. Jeśli chodzi o samego Patriotę - podobał mi się, ale nie ukrywam, że i troszkę rozczarował. Co do całej trylogii - moim zdaniem, jest jak najbardziej warta Waszego czasu i uwagi ^_^

Ocena: 7/10 

sobota, 9 lipca 2016

Czytelnicze nawyki TAG

Ukradłam baner, jak zwykle :D
Nominacja ta czekała na mnie już długooo, długooooooo, a dostałam ją od Lunatyczki oraz później od Wiktorii. Dziękuję, dziewczęta! ^_^

1. Czy masz w domu konkretne miejsce do czytania?
Hm, niby takie proste pytanie, a nie wiem, jak na nie odpowiedzieć :P Czytam właściwie w różnych miejscach w domu. Tak naprawdę to ciągle się przenoszę xD Można mnie znaleźć na łóżku, przy biurku, w salonie na fotelu czy kanapie. To są takie cztery moje miejsca, ale zdarza mi się czytać w kuchni, ogrodzie, gdy jest ciepło, czy balkonie ^_^

2. Czy w trakcie czytania używasz zakładki, czy przypadkowych świstków papieru?
Zakładki! Uwielbiam zakładki, więc nie mogłabym z nich zrezygnować :D Choć czasem, gdy na szybko odkładam książkę, a zakładka mi się gdzieś zawieruszy, to łapię dowolną rzecz, jak pilot czy długopis i zaznaczam miejsce. Ale to chwilowe :P

3. Czy możesz po prostu skończyć czytać książkę? Czy musisz dojść do końca rozdziału, okrągłej liczny stron?
Kiedyś musiałam dojść do końca rozdziału. Teraz mi to bez różnicy, zdarza mi się urwać czytanie nawet w środku zdania xD Ale zwykle staram się kończyć chociaż zdanie :P

4. Czy pijesz albo jesz w trakcie czytania?
Oczywiście! :D I piję, i jem, należę do osób, którym nie przeszkadza pobrudzenie książki, choć jeśli mam mówić szczerze, to chyba raz czy dwa zdarzyło mi się pobrudzić książkę jedzeniem. A raczej okruszkami od ciastka, bo one żyją swoim życiem.

5. Czy jesteś wielozadaniowa? Potrafisz oglądać film lub słuchać muzyki w trakcie czytania?
Teoretycznie mogę, ale często zdarza mi się tak, że czytając, nagle tak bardzo się wciągam w książkę, że zapominam o filmie i na odwrót, tak samo z muzyką. Teoretycznie jestem więc wielozadaniowa, ale zdarza mi się po prostu pochłonąć w jednym i mimowolnie zapomnieć o drugim.  

6. Czytasz jedną książkę czy kilka na raz?
Z tym jest różnie. Zdarza mi się czytać kilka na raz i nie mam z tym jakiś problemów, ale czasami czytam jedną (jak w momencie pisania tych słów) :P

7. Czytasz w myślach czy na głos?
W myślach! Czy jest tu ktoś, kto czyta na głos? xD Ja się wtedy nie mogę skupić, bardziej wsłuchuję się w brzmienie swojego głosu niż w sam tekst xD

8. Czytasz w domu czy gdziekolwiek?
Raczej w domu, ale zdarza mi się poza. Jednak to raczej sporadycznie, bo w mieście boję się, że za bardzo się zamyślę, zatonę w tym książkowym świecie i zapomnę, po co i gdzie w ogóle szłam xD Chociaż to właściwie nie jest śmieszne, bo naprawdę zdarza mi się zamyślić do tego stopnia, że nie wiem, co robiłam o.O

9. Czy czytasz naprzód, poznając zakończenie? Pomijasz fragmenty książki?
Zdarza mi się samej sobie spoilerować, nie wiem, czemu to robię, bo nie cierpię, ale nie mogę przestać ;-; Natomiast co do fragmentów - w książkach, które czytam dla przyjemności, zwykle nie pomijam niczego, a z tymi pozycjami, do których jestem zmuszona podejść - różnie bywa. 

10. Czy zaginasz grzbiet książki?
Czasamiiiiii. Nie robię tego specjalnie, oczywiście, ale dla swoich książek bywam okrutna i zdarza się :P Ogólnie nie lubię się obchodzić z książką jak z jajkiem, wolę, gdy są na niej ślady użytkowania ^_^

I to już koniec, poznaliście trochę moich czytelniczych nawyków, a teraz Wy podzielcie się swoimi w komentarzu ^_^

środa, 6 lipca 2016

Zbuntowane anioły & Studnia wieczności - Libba Bray

 Recenzja pierwszej części - Mroczny sekret

Tytuł: Zbuntowane anioły 
Autor: Libba Bray
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Ilość stron: 480
Seria/cykl: Magiczny krąg - część druga
Ocena: 8/10








  


Tytuł: Studnia wieczności
Autor: Libba Bray
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Ilość stron: 756
Seria/cykl: Magiczny krąg - część trzecia i ostatnia
Ocena: 8/10

       




Pozwolicie, że opisów wyjątkowo nie będę pisać? Jeśli kogoś interesują, przekierowuję Was na Lubimy Czytać - Zbuntowane anioły i Studnia wieczności.

Postanowiłam połączyć recenzje tych dwóch części w jedną, bo tak mi się zachciało. Może to jakaś moja wizja twórcza :D Postaram się przelać moje odczucia na ten elektroniczny papier jak najrzetelniej. 

Kiedy wypożyczałam te dwa tomy z biblioteki, trochę przeraziłam się ich objętością. Pierwsza część jest znacznie chudsza, ale teraz już wiem, że moje obawy były irracjonalne - a wręcz bardzo się cieszę, że Libba Bray postanowiła tak obszernie wszystko opisać.

Zacznę od stylu autorki - coś niecoś wspominałam już w recenzji Mrocznego sekretu i podtrzymuję zdanie. Jej styl jest magiczny, bardzo plastyczny, umie zaczarować słowem i idealnie oddaje realia epoki (przynajmniej tak mi się wydaje, bo jakimś znawcą nie jestem). Pamiętacie, że akcja trylogii została umieszczona w XIX wieku? To był cudowny pomysł i ten okres w czasie dodawał jeszcze większego uroku i specyficzności całości. Jestem pod wielkim wrażeniem opisów strojów, wnętrz, wszystkich zasad wtedy panujących, przekonań, klas społecznych, konwenansów. Tym bardziej, że miejscem akcji jest Anglia - Libba Bray namalowała nam wspaniały obraz epoki wiktoriańskiej.  


Kolejną rzeczą zachwycającą mnie jest motyw magii. Rozpływam się nad tym wszystkim, naprawdę zostałam oczarowana. Międzyświat został dokładnie, rzetelnie opisany, autorka przemyślała, jaki ma być i możemy go podziwiać na kartach powieści. Mieszkają w nim różne stworzenia - i do tego nie możemy ich jednoznacznie zakwalifikować do dobrych i złych. Nie chcę Wam ich wymieniać, bo fajnie jest przeczytać o nich samemu. Wspomnę Wam jednak o Makowych Wojownikach - bo to nimi najbardziej jestem zaintrygowana i przerażona. Autorka niesamowicie ich wykreowała. Sama akcja jest naszpikowana tajemnicami, zagadkami, wizjami Gemmy. Libba Bray nas nie zanudza. 


Przechodząc do bohaterów - mój stosunek do Gemmy zmieniał się podczas czytania. W Mrocznym sekrecie całkiem ją lubiłam, w Zbuntowanych aniołach zdarzały się spadki tej sympatii, ale tak naprawdę w Studni wieczności uświadomiłam sobie, że ją doskonale rozumiem, jej kreacja była taka... ludzka. Nie mogłam więc jej nie lubić. Felicity, Ann czy Pippa - pozwolicie, że o tej ostatniej nic nie będę mówić, natomiast te dwie pierwsze postacie - wzbudzały we mnie różne uczucia. Często mnie irytowały, zaraz potem zdobywały moje uznanie. I wiecie co? Ich kreacja na przestrzeni tych dwóch tomów bardzo się rozwinęła - zresztą mogę powiedzieć to o wszystkich bohaterach i zwyczajnie je polubiłam. Na koniec zostawiłam sobie Kartika... ja kocham tego chłopaka! Z początku tajemniczy, potem okazuje się, że lojalny, odważny i po prostu ma w sobie coś, co podbiło moje serce.


W trylogii przeplatają się ze sobą różne wątki. Motyw magii - o czym już wspominałam. Epoka wiktoriańska. Przyjaźń. Dojrzewanie. Miłość dziecka do rodzica i na odwrót. I wiele, wiele innych, o których nie chcę zbytnio mówić, by nie zdradzić jakiejś niespodzianki. Co do niespodzianek - raczej tak konkretnie nic mnie nie zaskoczyło, ale pojawiły się jakieś drobniejsze rzeczy, których się nie spodziewałam. W Mrocznym sekrecie mówiłam coś o zalążkach wątku miłosnego - możemy obserwować jego delikatny rozwój w Zbuntowanych aniołach, a w Studni wieczności jest mu poświęcone już nieco więcej uwagi, jednak to ciągle drobna uwaga - ów motyw nie jest na pierwszym planie w żadnym tomie.


Będę już kończyć - i tak się rozpisałam, a podejrzewam, że większość z Was nawet nie przeczytała całego tekstu :P Magiczny krąg to wspaniała trylogia. Czytając, można się zanurzyć w epoce wiktoriańskiej. Bohaterowie są rewelacyjni, ich charaktery zostały rzetelnie opisane. Akcja jest pełna tajemnic, czytelnik razem z bohaterami stara się wszystko rozwiązać. Do tego wszystkie trzy części nie mówią tylko o fantastyce - poruszają wiele różnych wątków i to w bardzo dobry sposób, nienachalny.     

Mnie pozostaje tylko polecić Wam całą trylogię. Czytajcie, bo to była wspaniała, cudowna przygoda! Teraz mi smutno, że już się skończyło :( A jeśli chodzi o samo zakończenie - celowo o nim nie wspominałam, bo wywołuje u mnie zbyt dużo emocji i nie chcę na nowo o tym myśleć ;-;       

niedziela, 3 lipca 2016

Maybe someday - Colleen Hoover [Book Tour]


Tytuł: Maybe someday
Autor: Colleen Hoover                      
Wydawnictwo: Otwarte
Ilość stron: 363
Seria/cykl: - 

On, Ridge, gra na gitarze tak, że porusza każdego. Ale jego utworom brakuje jednego: tekstów. Gdy zauważa dziewczynę z sąsiedztwa śpiewającą do jego muzyki, postanawia ją bliżej poznać.

Ona, Sydney, ma poukładane życie: studiuje, pracuje, jest w stabilnym związku. Wszystko to rozpada się na kawałki w ciągu kilku godzin.

Wkrótce tych dwoje odkryje, że razem mogą stworzyć coś wyjątkowego. Dowiedzą się także, jak łatwo złamać czyjeś serce...


Kilka słów o autorze
Colleen Hoover to amerykańska pisarka, autorka poruszających powieści obyczajowych i romansów. Zaczęła pisać dla przyjemności. Ponieważ jej książki zostały docenione, zrezygnowała z etatu pracownika socjalnego i zawodowo zajęła się pisaniem. 

Bohaterowie
Co ja Wam mogę tu napisać... większość z Was pewnie czytała Maybe someday i ma pojęcie, cóż to za bohaterowie występują w książce :D A byli oni... realistyczni, to na pewno. Nie wydawali się sztuczni ani papierowi; dysponowali całą gamą cech charakteru, przez co nie można ich również określić mianem jednowymiarowych. W powieściach NA bardzo cenię sobie właśnie taką kreację bohaterów i cieszę się, że się nie zawiodłam. Przechodząc konkretnie do Sydney, czyli głównej bohaterki - tak średnio ją polubiłam. Ona ciągle płakała, naprawdę. W połowie książki mogłam już tylko przewracać na to oczami. Ridge (strasznie nie podoba mi się to imię) to bardzo fajny chłopak. Nie został przedstawiony tak jak wszyscy, jeśli wiecie, o co mi chodzi, jego kreacja była inna. Nie chodzi mi też o to, że był głuchy, ale ogólnie - o całokształt. Nie jestem pewna, czy został moim książkowym mężem, ale gdybym go spotkała, to na pewno nie odrzuciłabym xD I oczywiście pokochałam bohaterów drugoplanowych - szczególnie Warrena i Bridgette - to była szalona para, ale z ciekawością śledziłam jej losy :D


Fabuła
Co do fabuły mam jednak sprzeczne uczucia. Z jednej strony byłam pod wrażeniem ładunku emocjonalnego - było go sporo i nie mam pojęcia, jak autorce udało się tak pięknie wszystko opisać, tak bardzo tchnąć w tekst uczucia, ale z drugiej czasami denerwowała mnie ta sytuacja - Sydney/Ridge/Maggie. Ridge kocha jedną, ale drugą też kocha. Zostało to przedstawione w dość niesztampowy sposób, ale nie zmienia to faktu, że był to element irytujący mnie. I cały czas bałam się wyboru Ridge'a, bo choć Maggie całkiem polubiłam, to od razu widać chemię pomiędzy nim i Sydney, ale nie powiem Wam, czy moje obawy były słuszne :D Ciekawym dodatkiem (że tak powiem) była oczywiście muzyka. Piosenek nie słuchałam na bieżąco, bo nie mogłam odtworzyć żadnego utworu, ale żałuję, bo pewnie dodawały uroku i specyficznego klimatu. Nie czytałam chyba jeszcze książki, która tak bardzo zajmowałaby się tym wątkiem i przypadło mi to do gustu. Szczególnie, że Ridge był głuchy - tym ciekawsze się to wydawało. 

Kilka słów na koniec
Chciałam wspomnieć o jednej rzeczy - o żartach, jakie bohaterowie sobie robili! To było coś genialnego, strasznie mnie to śmieszyło! I tu przechodzimy do kolejnego punktu - humor! Występował i to w sporych ilościach! Tak bardzo nie lubię, gdy książka jest pozbawiona humoru, ale z całą stanowczością nie można tego powiedzieć o Maybe someday. Styl autorki jest przyjemny, naładowany emocjami, które sączą się z kartek. Narracja jest podzielona na perspektywę Sydney i Ridge'a, czyli coś, co lubię i powiem Wam, że wolałam narrację Ridge'a :D 


Podsumowując - Maybe someday to wspaniała powieść o miłości, pokręconej, trudnej, ale pięknej miłości. Książka jest naszpikowana emocjami i nie da się ich nie odczuwać. Troszkę co prawda irytował mnie trójkąt miłosny, a choć brzmi to tak łatwo - w Maybe someday nie był on łatwy, sytuacja była bardzo skomplikowana i nie mogłam się doczekać, by poznać, jak to wszystko się zakończy. 
Jeśli lubicie powieści tego typu, a Maybe someday z jakiegoś powodu nie czytaliście - to radzę Wam szybko nadrobić stratę!


Ocena: 8/10

Książkę przeczytałam dzięki Justyśce, organizatorce Book Touru i cieszę się, że mogłam wziąć udział! ^_^ ^_^