Tytuł: Pożegnania
Autor: Stanisław Dygat
Wydawnictwo: Czytelnik
Ilość stron: 207
Seria/cykl: -
Tuż przed II wojną światową 22-letni chłopak spotyka fordanserkę Lidkę. Młodzi spędzają ze sobą trochę czasu, ale 22-latek wkrótce wyjeżdża. Ta dwójka spotyka się ze sobą dopiero po wojnie, kiedy nic już nie jest takie same.
Jeszcze do niedawna wcale nie wiedziałam, że taka książka w ogóle istnieje, a słysząc opis pewnie bym jej nawet nie przeczytała, ale nadarzyła się okazja. Pomyślałam, że nie szkodzi spróbować i takim oto sposobem tę pozycję mam już za sobą.
Zaczniemy od tych rzeczy, które uważam za minusy. Jest to przede wszystkim styl autora. Od samego początku ciężko mi było się wkręcić w fabułę, przez co książkę wielokrotnie odkładałam. Za każdym razem zabierałam się z nastawieniem, że będzie lepiej... nie było. Sama nie wiem, co mi dokładnie przeszkadzało, styl pana Dygata był po prostu taki... pełen patosu połączony z ironią. W moim odczuciu. O ile ta ironia była jeszcze w porządku, to podniosłość nie za bardzo... Oraz opisy! I przemyślenia bohatera! To drugie zwłaszcza, czasami ciągnące się na kilka stron, bardzo mi się dłużyły.
Negatywnym aspektem była również dla mnie kreacja bohaterów. Chociaż może nie tyle kreacja, bo ogólnie ich charaktery były dobrze, solidnie nakreślone. Czuło się ich realność. Ale tak naprawdę co z tego, skoro w książce nie znalazłam ani jednego bohatera, którego bym polubiła? Lidka (to fordanserka - tak przy okazji - musiałam sprawdzić w internecie, co to znaczy xD) była dla mnie dziwna od początku i do końca nie zdobyła mojej sympatii. Główny bohater, a jednocześnie narrator powieści, też do końca mnie do siebie nie przekonał (ogólnie to nie wiem, gdzie jest fragment mówiący o jego imieniu, ale Daria mówi, że ma na imię Paweł xD) Podobna sytuacja miała miejsce z postaciami drugoplanowymi - każda coś sobą reprezentowała, ale żadnej nie polubiłam.
Bardzo miłą i pozytywną rzeczą okazał się być natomiast humor. Cieszę się, że występował i to w całkiem dużych ilościach - gdyby nie to, ocena na pewno byłaby niższa. Do tego, nie cechował się on prostotą, był raczej taki... inteligentny, niebanalny. Spodobał mi się :D
Fajne było również to, że fabuły nie mogę określić mianem przewidywalnej. Znalazło się po prostu kilka rzeczy, które mnie bardzo zaskoczyły. Autor niespiesznie opisywał wszystkie wydarzenia, ale pewne sytuacje następowały tak nagle, że musiałam czytać dane fragmenty dwa razy, by potwierdzić, czy aby na pewno wszystko dobrze zrozumiałam :D
Książka została podzielona na dwie części, nie ma rozdziałów. Narracja, jak już wspominałam wyżej, jest pierwszoosobowa.
Podsumowując - Pożegnania to całkiem intrygująca książka. Ma w sobie coś specyficznego. Nie urzekła mnie jednak. Na jej niekorzyść przemawiają styl autora i pewne zabiegi, które stosował oraz to, że nie zżyłam się z żadnym z bohaterów. Plusami natomiast mogą być niebanalny humor oraz dość zaskakująca fabuła.
Ocena: 6/10
A Wy macie jakieś doświadczenia z książką? ^_^
Książka bierze udział w wyzwaniu ABC czytania