Tytuły: Angelfall. Opowieść Penryn o końcu świata
Angelfall. Penryn i Świat Po
Angelfall. Penryn i kres dni.
Autor: Susan Ee
Wydawnictwo: Filia
Ilość stron łączna: 1024
Rok wydania: 2012, 2013, 2015 (ogólnie), 2013, 2014, 2015 (Polska)
Seria/cykl: Angelfall - trylogia
Ocena: 10/10
Kilka zdań o autorze
Susan Ee jadła meze na starym mieście w Jerozolimie, surfowała po ciepłych wodach u wybrzeży Kostaryki. Od dziecka uwielbia science fiction, fantasy, horrory, zwłaszcza takie ze szczyptą romansu. Pracowała jako prawniczka, ale uwielbia pisać, ponieważ w ten sposób może puścić wodze swojej nieokiełznanej wyobraźni.
Bohaterowie
Słyszałam różne rzeczy na ten temat - od tych dobrych aż po te złe. Jak jednak mówi moja ocena postawiona tej książce - ja zaliczam się do ludzi uwielbiających tę serię. I kreację bohaterów uważam za bardzo udaną! Zacznę od Penryn, ponieważ jest ona taką postacią, którą w pewnych momentach naprawdę podziwiałam. Jest silna i się nie poddaje. Cieszę się, że nie jest jedną z tych uzależnionych pod każdym względem od swoich chłopaków (kogoś tam innego). Umie zawalczyć o swoje i trwa przy swoim zdaniu do upadłego. Jej upór w dążeniu do odnalezienia siostry - coś godnego podziwu! A Raffe... mam słabość do takich chłopaków. XD Raffe jest aniołem i jest taki... sarkastyczny. Nieco arogancki. Mam świadomość, że jest dużo bohaterów właśnie o takich cechach, ale Raffe wydaje mi się przy nich wyjątkowy.
Nie mogłabym nie wspomnieć o cudownym duecie bliźniaków Dee-Dum! Wnieśli oni bardzo dużo humoru i życia do powieści. I oczywiście matka Penryn! Jasna cholera, ta kobieta jest nieobliczalna i chyba dlatego jej kreacja jest najlepszą z tej książki. Jestem pod wrażeniem jej postaci, choć miejscami wydawała mi się naprawdę przerażająca.
Fabuła
Fabuła zawiera wszystko, co bardzo lubię w książkach. Mamy tu koniec świata, walkę o przetrwanie. Moje klimaty. :P Książka nie została pozbawiona opisów, było ich trochę, a niektóre sceny przedstawione były brutalne. Nie powiem, że mi się to nie spodobało, bo tak nie było - nadało to powieści pewnej realności. Akcja w Angelfall pędzi już od pierwszego rozdziału i niemal nie zwalnia przez całą książkę, ale jej tempo nie jest zabójcze, jest niemalże idealnie wymierzone. Kreacja aniołów jest tylko plusem, autorka podołała zadaniu. Co do wątku miłosnego - nie wysuwa się tak bardzo na pierwszy plan. Relacja Penryn-Raffe rozwija się powoli. Bardzo powoli. W pierwszej części prawie w ogóle do niczego między nimi nie dochodzi, w drugiej to już w ogóle, za to w trzeciej ten wątek jest bardziej podkreślony i wiem, że niektórzy narzekają na to, ale mi to absolutnie nie przeszkadzało.
Pierwszą część pochłonęłam w jedno popołudnie, tak samo jak ostatnią. Drugą czytałam kilka dni, ale to nie miało nic wspólnego z serią, raczej ze mną. :P Narracja w Angelfall jest pierwszoosobowa, prowadzona z perspektywy Penryn, do tego w czasie teraźniejszym. Idzie się do niej przyzwyczaić, choć nie jestem zwolenniczką. ;) Styl Susan jest niezły - lekki, wciągający. Niczego więcej mi nie trzeba. Muszę jeszcze wspomnieć o humorze! Występował głównie w dialogach między Penryn i Raffe i naprawdę nie raz się zaśmiałam. Ta para została idealnie dobrana. Zakończenie całej trylogii... cóż... na większość pytań dostałam odpowiedzi, ale pojawiły się pewne wątpliwości... I nie mogę określić, czy to było pozytywne zakończenie, czy nie za bardzo, a to już o czymś świadczy - oczywiste zakończenia są nudne.
Podsumowując - jeśli lubisz silną bohaterkę, akcję, anioły i walkę o przetrwanie - koniecznie sięgnij po Angelfall! Bohaterowie są tam wspaniali, fabule też nic nie mam do zarzucenia, relacja Penryn-Raffe doskonale poprowadzona. I genialny humor! ^_^
(Przepraszam za ten wysyp obrazków... Miałam ich jeszcze o tyle samo więcej, więc z trudem się powstrzymałam, by nie wstawić wszystkich. :P Wyobraźcie sobie, jak by to wyglądało... :P)
(Przepraszam za ten wysyp obrazków... Miałam ich jeszcze o tyle samo więcej, więc z trudem się powstrzymałam, by nie wstawić wszystkich. :P Wyobraźcie sobie, jak by to wyglądało... :P)